
Babeczki z ricotty miały być prowiantem na wycieczkę po okolicy. Skończyło się trochę inaczej. Znaczna część została zjedzona od razu, a wycieczka... No cóż, było na tyle ciekawie, że uznałam, iż jest to warte relacji fotograficznej. Tytułem wstępu powiem tylko, że trafiliśmy do małego miasteczka, które na ten dzień cofnęło się w czasie do okresu średniowiecza.


Składniki (8 sztuk)
- 250 g sera ricotta
- 2 jajka
- 150 g drobnego cukru
- 90 g masła
- 250 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- sok z 1 cytryny i skórka starta z 1 cytryny
- miękkie owoce (maliny, jeżyny)

Przygotowania:
Przygotuj formy do pieczenia babeczek - wysmaruj je masłem i oprósz mąką. Piekarnik nagrzej do 180 stopni. Ser ricotta, jajka i cukier ubij mikserem na gładką masę. Następnie rozpuść w rondelku masło (uważaj, aby się nie przypaliło). Dodaj ostudzone masło oraz skórkę i sok z cytryny do masy i ubijaj mikserem do momentu, aż składniki się połączą. Następnie dodaj przesianą mąkę i proszek do pieczenia, wymieszaj łyżką. Przełóż ciasto do foremek. Na wierzchu każdej babeczki ułóż kilka owoców. Babeczki piecz przez ok. 35-40 minut (do momentu, aż będą ładnie zrumienione).

Ogólnie rzecz biorąc uważam, że babeczki były dobrym pomysłem, ale: a) połowa z nich została zjedzona w czasie, gdy pakowaliśmy się na wycieczkę; b) te, które zostały, okazały się na wycieczce jednak zbędne, jako że trafiliśmy na fantastyczną imprezę z mnóstwem lokalnego jedzenia. Mieliśmy tylko wpaść na niewinną kawę do pobliskiego Barberino, a tu okazało się, że miasteczko przeżywa oblężenie średniowiecznych rycerzy...






Lokalny rzeźnik rozczulił mnie bardzo. W przygotowanie każdej kanapki z pieczonym wieprzem wkładał całe swoje serce. Z największą starannością kroił mięso, układał je na bułce i zawijał w papier. Po czym ze szczerym uśmiechem wręczał gotowe dzieło klientowi, który zdążył się już w międzyczasie z dziesięć razy obślinić na widok (i na zapach) pieczonego prosiaka.



Wydaje się, że większość mieszkańców miasteczka na tę okazję przywdziała średniowieczne stroje. Bawili się wszyscy, od najmłodszych (biegających w szarych koszulinach) po najstarszych (których długie, siwe brody idealnie komponowały się ze średniowiecznymi szatami). Poza straganami z ogromną ilością pysznego jedzenia, przygotowano wiele atrakcji dla dzieci. Uwielbiam Włochów za ich optymizm i radość życia. Facetowi, który za 1 EUR wrzucany był przez dzieciaki do beczki z wodą, nie schodził uśmiech z twarzy.



Mały I. był zachwycony, ponieważ dostał drewniany miecz i tarczę, wrzucił faceta do beczki z wodą, obejrzał walkę rycerzy. Dorośli byli równie zachwyceni, ponieważ bawili się jak dzieci, spróbowali różnych nowych pyszności, przez kilka godzin patrzyli na same uśmiechnięte twarze.





Świetnie uchwycone momenty i pyszne babeczki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Mam nadzieję, że chociaż w części udało mi się oddać atmosferę tego wydarzenia. To właśnie na te momenty nieustannie poluję :)
Usuńpiękne zdjęcia a babeczki wyglądają rewelacyjnie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Tutaj na nowo odkryłam, jaką radość przynosi robienie zdjęć ludziom. To tak wielka frajda dla mnie. A jeśli ktoś docenia zdjęcie, to jeszcze większa satysfakcja!
Usuńjuż wyobrażam sobie jak delikatnie i kremowo muszą smakować te babeczki, ostatnio myślałam o takim serowym wypieku :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia, każde! co do jednego!
Dziękuję za miłe słowa. Takie komentarze napędzają mnie do pisania tego bloga
UsuńJak nazywa się to miasteczko? 2-3 lata temu byłam na wczasach w Toskanii i mam wrażenie, że z tym panem rzeźnikiem już się spotkałam:)
OdpowiedzUsuńBarbering Val d'Elsa. I co, to ten? :)
Usuń