STRONA GŁÓWNA

30 wrz 2019

Chleb z dyni




Chleb dyniowy, na który przepis znajdziecie poniżej, jest prosty i szybki do zrobienia. Oczywiście najlepiej smakuje jeszcze ciepły, podany z czosnkowym lub ziołowym masłem. Przygotowuję go najczęściej na jesienne proszone obiady - żaden gość nie oprze się pachnącemu świeżemu pieczywu, którego zapach kusi już od momentu przekroczenia progu.

Składniki:

- 250 g pieczonej dyni (wskazówki jak piec poniżej)
- 400 g pszennej mąki chlebowej (typ 650)
- 100 g mąki żytniej chlebowej (typ 720)
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- 120 ml letniej wody*
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 2 łyżeczki soli
- garść pestek z dyni
- 7 g suchych drożdży

*Jeśli dynia po upieczeniu będzie sucha, należy dodać większą ilość wody - ciasto po zagnieceniu powinno być lekko wilgotne i elastyczne.

Surową dynię wymyj, pokój w półksiężyce i ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piecz w temperaturze 180 stopni przez ok. godzinę (dynia powinna być bardzo miękka). Kiedy dynia ostygnie wytnij miąższ i przełóż do naczynia, zmiksuj blenderem.

Do miski przesyp mąkę, dodaj drożdże, sól i cynamon i wymieszaj dokładnie. Następnie dodaj pozostałe składniki, wymieszaj całość, a następnie przez kilka minut wyrabiaj ciasto. Przełóż do miski wysmarowanej oliwą, przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na ok. godzinę. Po tym czasie przełóż ciasto na powierzchnię oprószoną mąką i wyrabiaj ponownie ciasto. Uformuj kulę i ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryj ściereczką i odstaw na ok. 45 minut. Pod koniec wyrastania chleba nastaw piekarnik na 200 stopni, na dole piekarnika ustaw naczynie z wodą.



Kiedy chleb wyrośnie, skrop go wodą i posyp pestkami dyni. Piecz przez ok. 35-40 minut. Podawaj z czosnkowym lub ziołowym masłem. Najlepiej smakuje jeszcze ciepły, choć następnego dnia też jest super.

27 wrz 2019

Najlepsza zupa krewetkowa




Dzisiejszy wpis będzie trochę inny niż dotychczasowe. Mimo, że nie jest to blog podróżniczy, chciałam podzielić się z Wami wspomnieniami z pewnego wyjazdu. Kulinarnymi wspomnieniami. Poszukiwanie nowych smaków jest stałym elementem każdej naszej podróży. Z większości wracam z nowymi książkami kucharskimi i głową pełną świeżych pomysłów na dania.



Pod koniec sierpnia wybraliśmy się na Islandię. Nie będę tu opisywać, jak piękny i zupełnie inny od wszystkiego, co do tej pory widziałam, jest tamtejszy krajobraz. A można by oczywiście pisać o tym długo i barwnie (poniżej znajdziecie kilka zdjęć z naszej podróży, które niestety tylko w niewielkim stopniu oddają urok tego kraju). Dzisiaj opowiem Wam za to o moich doświadczeniach z islandzką kuchnią, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo prosta i ograniczona ilością dostępnych składników, jednak po bliższym poznaniu zaskakuje ciekawymi smakami.



Lecąc na Islandię nie spodziewałam się wiele po tamtejszym jedzeniu. Słyszałam oczywiście historie o tradycyjnych islandzkich potrawach, jak gotowany barani łeb, czy zgniły rekin, które zapowiadają się tyleż intrygująco, co odstraszająco. Po tygodniu spędzonym na Islandii, z ulgą stwierdziłam, że na co dzień menu przeciętnego Islandczyka ma niewiele wspólnego z tymi ekstrawagancjami. Głównymi składnikami islandzkiej diety są ryby, owoce morza i baranina. Częściowo, przyrządzane w sposób tradycyjny, jak na przykład suszona ryba, która przypomina rybne chipsy. Jednak nie tylko. Podczas wyjazdu mieliśmy okazję próbować dań bazujących na tradycyjnych składnikach, za to przygotowanych w bardzo nowoczesny i wyrafinowany sposób. A. zachwycał się baraniną, a ja zakochałam się w kremie z homara. Jeśli chodzi o zupy, które na Islandii stanowią ważny element menu, do tradycyjnych należą ta z baraniny, rybna czy wspomniana z homara. Jednym z ciekawszych islandzkich wspomnień kulinarnych był obiad w pewnej restauracji na południu kraju, której menu bazowało tylko i wyłącznie na langustynkach. Tam jadłam najlepszą zupę z langustynek, której niestety nigdy nie będę w stanie odtworzyć w domu, gdyż jej wyjątkowy smak był zasługą wspaniałych, świeżych owoców morza wyłowionych tego samego dnia przez lokalnych rybaków. Drugie danie, czyli langustynki podawane w maślanym sosie też były obłędne - świeży składnik nie wymaga szczególnych zabiegów aby zachwycać.



O ile ryby i baranina to składniki, które w wyspiarskiej kuchni jakoś szczególnie nie zaskakują, szokujące było dla mnie odkrycie, że obecnie, prawdziwą narodową potrawą Islandczyków jest pylsur, czyli islandzki hot-dog. Z radością tę nowinę przyjęły moje dzieci, które przez cały tydzień z zapałem wcinały islandzkie hot-dogi. Pylsur to oczywiście niekwestionowany król islandzkiego street foodu, jednak uliczne jedzenie na Islandii ma do zaoferowania o wiele więcej. Moim wyborem numer jeden były grillowane szaszłyki z ryb i owoców morza oraz kremowa zupa z langustynek lub homara (tak, zupę sprzedaje się w budkach na ulicy i zajada z papierowego kubka).

Po powrocie do Polski zupa z langustynek śniła mi się po nocach. Niestety, dostać w Polsce langustynki takiej jakości jak na Islandii jest rzeczą niemożliwą. Postanowiłam więc przygotować podobną zupę, lecz z wykorzystaniem dużo łatwiej dostępnych u nas krewetek. Ok, przyznaję, że to nie to samo. Ale moja wersja inspirowana kuchnią islandzką też jest pyszna. Jeśli lubicie krewetki, spróbujcie koniecznie.

Składniki:

- 500 g krewetek w skorupkach
- 800 ml bulionu rybnego (ewentualnie warzywnego - jeśli wolimy mniej rybny smak)
- 180 ml białego wytrawnego wina
- 1 cebula
- 3 ząbki czosnku
- 2 szalotki
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego
- 1 łyżeczka papryki w proszku
- 1 łyżeczka przyprawy curry
- 2 łyżki sosu sojowego
- 3 łyżki masła
- 250 ml śmietanki kremówki
- 1-2 łyżki soku z cytryny (do smaku)
- 1 łyżka cukru brązowego
- 2 łyżki mąki
- oliwa z oliwek
- sól i pieprz

Krewetki obierz ze skorupek. Cebulę pokrój w kostkę. W garnku o grubym dnie rozgrzej 4 łyżki oliwy z oliwek. Dodaj skorupki z krewetek oraz cebulę. Smaż, mieszając od czasu do czasu, przez około 2 minuty. Następnie dodaj bulion rybny i gotuj całość na małym ogniu przez ok. 40 minut. Odcedź wywar przez sito, przelej do średniej wielkości garnka.

Szalotkę pokrój w kostkę, czosnek pokrój w plasterki. Na patelni rozgrzej 4 łyżki masła i 2 łyżki oliwy z oliwek. Dodaj szalotkę, czosnek, paprykę w proszku i przyprawę curry. Mieszaj i smaż na średnim ogniu do momentu, aż warzywa zmiękną, tj. ok. 3-4 minuty. Dodaj koncentrat pomidorowy, wymieszaj całość i smaż jeszcze przez minutę, następnie dodaj wino i gotuj przez kolejne 5 minut. Cebulę i czosnek wraz z sosem ze smażenia dodaj do wywaru ze skorupek z krewetek. Gotuj przez kolejne 20 minut. Blenderem zmiksuj całość do uzyskania gładkiej konsystencji. Następnie dodaj obrane krewetki i gotuj całość jeszcze przez ok. 10 minut. Dodaj sos sojowy. Dopraw zupę sokiem z cytryny, brązowym cukrem, i ewentualnie solą i pieprzem (do smaku). Odlej do kubka kilka łyżek zupy, dodaj dwie łyżki mąki i wymieszaj dokładnie, a następnie zapraw zupę. Zdejmij garnek z palnika. Dodaj śmietankę, wymieszaj. Zupę podawaj posypaną odrobiną natki lub posiekanego szczypiorku. Smacznego!

Wracając do zdjęć z wyjazdu, przypomina mi się chłodne islandzkie powietrze. Na samą myśl założyłabym sweter i wzięła do ręki miskę kremowej, rozgrzewającej zupy. U nas powoli coraz zimniej, więc dzisiejszy przepis będzie jak znalazł na najbliższe miesiące.

23 wrz 2019

Gulasz z brązowej soczewicy i grzybów




Lubię wrzesień. Z kilku powodów.

Po pierwsze, wrzesień to powrót do wytęsknionej rutyny. Przy dwójce dzieci w wieku szkolnym, wakacje kojarzą mi się głównie z łataniem i zalepianiem kolejnych tygodni, tak, aby zapewnić młodym opiekę i rozrywkę. Powrót do szkolnego rytmu, regularnych treningów (naszych i dzieci) to chwila wytchnienia po wakacyjnych wygibasach. Mimo, że od poniedziałku do piątku nasze dni są zaplanowane niemal co do minuty, czuję się mniej zmęczona, niż podczas wakacji.

Po drugie, wrzesień to babie lato i inne pogodowe cuda. Uwielbiam wczesnojesienny kolor światła i poranne mgły. Nie przeszkadza mi nawet, że jest trochę chłodniej, bo można owinąć się ciepłym swetrem i oddychać rześkim powietrzem.

Po trzecie, a może jednak po pierwsze, wrzesień, to jeden z moich ulubionych sezonów w kuchni. Czas na najlepsze w roku pomidory, śliwki węgierki, dynię i… oczywiście GRZYBY!

Składniki:

- 180 g brązowej soczewicy
- 300 g grzybów leśnych
- 600 ml bulionu warzywnego
- 80 ml białego wina
- 1 cebula
- 3 ząbki czosnku
- 2 łyżki listków tymianku
- 2 łyżki octu balsamicznego
- 1/3 łyżeczki chili w płatkach
- oliwa z oliwek
- 1 łyżka masła
- 120 ml jogurtu naturalnego
- 1 łyżka soku z cytryny
- sól i pieprz

Cebulę pokrój w drobną kostkę, czosnek posiekaj. Soczewicę opłucz pod bieżącą wodą. W garnku o grubym dnie rozgrzej 3 łyżki oliwy z oliwek, dodaj cebulę i smaż kilka minut na małym ogniu, tj. do momentu aż się zeszkli. Następnie dodaj czosnek i chili, smaż przez ok. 1-2 minuty. Dodaj soczewicę, zalej ją bulionem warzywnym, dodaj wino. Wymieszaj i gotuj na średnim ogniu przez ok. 30 minut. Jeśli gulasz z soczewicy zbyt odparuje, dodaj bulionu (konsystencja sosu powinna być półpłynna).

W międzyczasie przygotuj grzyby. W pierwszej kolejności oczyść je szczoteczką z piasku i listków i pokrój na kawałki ok. 1,5 x 1,5cm. Na patelni rozgrzej 2 łyżki oliwy z oliwek, dodaj grzyby, dodaj 1/3 łyżeczkę soli i smaż przez ok. 6-7 minut. Następnie dodaj tymianek i wlej ocet balsamiczny, poczekaj aż całość octu odparuje, dodaj masło i zamieszaj. Zdejmij z ognia.



Po ok. 30 minutach gotowania soczewicy dodaj do niej podsmażone grzyby wraz z sosem powstałym przy ich smażeniu. Dopraw solą i pieprzem do smaku. Gotuj całość jeszcze przez ok. 10 minut, tj. do momentu, aż soczewica będzie miękka.

W międzyczasie do jogurtu dodaj sok z cytryny, wymieszaj. Gotowy gulasz podawaj z dodatkiem jogurtu, posypany świeżo zmielonym pieprzem i listkami tymianku. Smacznego!

8 lip 2019

Chlebek ze świeżymi ziołami




Tak sobie wczoraj pomyślałam, że nazwa bloga jest wciąż aktualna. Weekend to czas, kiedy mogę sobie pozwolić na małe szaleństwo w kuchni - tak było osiem lat temu, kiedy powstawało "Menu na weekend", tak jest i dziś. Oczywiście od poniedziałku do piątku też gotuję, tylko trochę inaczej... W kwestii, że zdrowo, sezonowo i dobrej jakości, nic się nie zmienia. Zasadnicza różnica polega na tym, że musi być szybko i efektywnie. Mam kilka takich obiadowych hitów, które jestem w stanie przygotować w 20 minut - nieocenione, kiedy po pracy i wszystkich naszych popołudniowych treningach wchodzę do kuchni i muszę jakoś ogarnąć obiad na następny dzień.

Tymczasem kolejny weekend za nami, tak przyznaję, częściowo spędzony w kuchni. Jak zwykle przygotowałam tygodniowy zapas hummusu. Robiliśmy krewetki i halibuta. Ponieważ I. po dwóch tygodniach wrócił z obozu, obowiązkowo było też sphaghetti, rosół i babeczki z malinami. M. na powitanie brata przygotowała ciastka maślane. Na niedzielne śniadanie zażyczyła sobie standardowo pancakes, my natomiast jedliśmy shakshukę. Upiekłam dzieciom pitę. I zrobiłam jeszcze ten pyszny chlebek z dodatkiem świeżych ziół, który widzicie na zdjęciu. Jest cudowny, z chrupiącą skórką, pachnący ziołami i dymką. Pomyślałam, że muszę zapisać ten przepis, aby nie popadł w zapomnienie.

Składniki:

Ciasto
- 500 g mąki na pizzę
- 320 ml ciepłej wody
- 20 g świeżych drożdży
- 1 łyżka cukru
- 4 łyżki oliwy z oliwek
- 1 łyżeczka soli

Ziołowy farsz
- 15 g świeżego oregano (same listki)
- 5 g świeżego tymianku (same listki)
- 10 g natki (same listki)
- 2 dymki
- 50 ml oliwy z oliwek
- pieprz i sól

W pierwszej kolejności przygotuj rozczyn z drożdży. Drożdże pokrusz do miseczki. Dodaj cukier i mieszaj do uzyskania płynnej konsystencji. Następnie dodaj 2 łyżki mąki i wymieszaj dokładnie. Do drożdży wlej 150 ml ciepłej wody, wymieszaj całość dokładnie. Miskę przykryj czystą ściereczką i pozostaw w ciepłym miejscu na ok. 15 minut.

W międzyczasie przygotuj ziołowy farsz - zioła i dymkę posiekaj drobno, dodaj do miski razem z oliwą, dopraw solą i pieprzem, wymieszaj całość.



Przesiej mąkę do dużej miski. Dodaj sól i wymieszaj. Następnie dodaj gotowy rozczyn z drożdży, wlej pozostałą wodę i oliwę, wymieszaj składniki drewnianą łyżką. Ciasto przełóż na oprószoną mąką płaską powierzchnię i zagniataj przez ok. 10 minut (wyrobione ciasto powinno być gładkie i elastyczne). Ciasto przełóż do wysmarowanej oliwą miski, przykryj czystą ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na ok. 1,5 godziny aby wyrosło (powinno podwoić swoją objętość). Po tym czasie ciasto przełóż ponownie na lekko oprószony mąką blat, zagniataj krótko, a następnie podziel na 6 porcji (każdą uformuj w kulę). Kule ciasta odstaw do wyrośnięcia na ok. 10 minut.

Rozgrzej piekarnik do 230 stopni. Blachę wyłóż papierem do pieczenia. Każdą kulę rozwałkuj na placek o grubości ok. 3 mm. Każdy placek posmaruj mieszanką ziół. Następnie zawijaj ciasto w następujący sposób - wyobraź sobie, że ciasto jest podzielone w poprzek na trzy części; górną część zawiń do środka i podobnie dolną część też zawiń do środka; w ten sposób trzy części nałożą się na siebie i powstanie cienki prostokąt. Następnie zawijaj ciasto w podobny sposób (na trzy), składając części ciasta z lewej i prawej strony do środka (uzyskasz mały kwadrat). Każdą porcję ciasta wysmaruj oliwą z oliwek i rozpłaszcz dłońmi na kwadrat o bokach ok. 15 cm. Każdą z porcji ciasta piecz w piekarniku przez ok. 15 minut (lub do momentu, aż się zrumieni). Najbardziej lubię chlebek, kiedy jest jeszcze ciepły, ale całkiem nieźle się przechowuje i następnego dnia wciąż jest chrupiący na zewnątrz i lekko wilgotny w środku.

25 cze 2019

Odwrócone ciasto z brzoskwiniami




Cóż powiedzieć - gorąco... Przyznaję otwarcie - mój pomysł na pieczenie ciasta w tym tygodniu był raczej nietrafiony. Nie wiem, czy ktoś poza mną jest na tyle szalony, żeby odpalić piekarnik przy 30 stopniach. Odwrócone ciasto z brzoskwiniami jest super fajnym i bardzo sezonowym pomysłem na deser, jednak polecam go wypróbować, jak już zrobi się trochę chłodniej.

Może nie zabrzmiało to zbyt zachęcająco... Uczciwie ostrzegając przed włączaniem piekarnika w tym tygodniu, chciałam jednocześnie podkreślić, że rzecz jest naprawdę pyszna i godna przetestowania. Pomysł zaczerpnęłam z mojej niezawodnej "Annie Bell's Baking Bible".

Składniki:

Glazura
- 100 g miodu
- sok z połowy cytryny
- 1 łyżeczka mąki kukurydzianej lub ziemniaczanej

Brzoskwinie
- 5 brzoskwiń (przekrojonych na pół, bez pestki)
- 30 g cukru trzcinowego
- 30 g masła

Ciasto
- 150 g masła
- 150 g drobnego cukru
- 2 jajka
- starta skórka z jednej cytryny
- 125 ml mleka
- 200 g mąki tortowej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia



Przygotuj glazurę. Miód, 100 ml wody i sok z cytryny gotuj w rondelku do momentu, aż się zagotuje. Mąkę ziemniaczaną lub kukurydzianą rozprowadź w dwóch łyżkach wody i dodaj do gotującego się miodu z wodą i cytryną. Wymieszaj i gotuj na małym ogniu przez ok. 2 minuty, tj. do momentu, aż glazura lekko zgęstnieje. Przelej do miseczki i odstaw do ostygnięcia.



Rozgrzej piekarnik do 190 stopni. Cukier trzcinowy utrzyj z masłem. Następnie masą wysmaruj równo dno formy do pieczenia (o średnicy ok. 20 cm i nieprzywierającym dnie). Ułóż brzoskwinie na dnie formy skórką do góry.

Przygotuj ciasto - przy pomocy robota kuchennego utrzyj masło z cukrem na gładką masę. Następnie dodawaj po jednym jajku, cały czas ucierając ciasto. Do naczynia z ciastem wlej mleko, dodaj skórkę z cytryny, mąkę i proszek do pieczenia i wymieszaj całość drewnianą łyżką, aż do uzyskania jednorodnej konsystencji. Ciasto przełóż łyżką na wierzch brzoskwiń i piecz w piekarniku przez ok. 40-50 minut (tj. do momentu, aż wierzch ciasta zbrązowieje, a wbity szpikulec będzie suchy). Wyjmij ciasto z piekarnika, oddziel nożem brzegi od formy i poczekaj 15 minut, aż trochę przestygnie. Następnie ściągnij kołnierz formy, na wierzchu połóż duży talerz i odwróć ciasto. Ostrożnie zdejmij dno formy (najlepiej zrobić to przy pomocy dużego noża). Ciasto możesz podać od razu, na ciepło, lub jak już ostygnie, w temperaturze pokojowej. Tuż przed podaniem polej je glazurą z miodu i soku z cytryny. Smacznego!

23 cze 2019

Bakłażan zapiekany z oscypkiem




Zaczęły się wakacje. W domu pusto - dzieci wyjechały. Od miesiąca byłam bardzo podekscytowana perspektywą wolnego. Myślałam sobie, że jak wyjadą, będę robić wszystko - odpoczywać, sprzątać, czytać, gotować. I to gotować na całego. Zrobię mega super wymyślne dania, takie na przykład domowe ravioli albo makaron szafranowy. Tak sobie planowałam. No i pojechały. A ja co? Od rana snuję się z kąta w kąt i nie umiem sobie znaleźć miejsca. Nawet książki nie jestem w stanie czytać.

W totalnym roztargnieniu ugotowałam więc coś na szybko i poszłam z A. na bardzo długi spacer. Gdybyście więc na weekend mieli jakieś inne plany, niż długie godziny spędzone w kuchni, polecam ten oto prosty i szybki przepis na bakłażana.

Składniki:
- 1 mały bakłażan
- 4 średnie pomidory
- 2 małe cebule
- 3 ząbki czosnku
- 1/2 papryczki chili
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego
- 6 plastrów oscypka
- oliwa z oliwek
- świeże listki bazylii
- sól i pieprz
- cukier brązowy



Bakłażana umyj i pokrój w plastry o grubości ok. 1 cm. Dopraw z dwóch stron solą i pieprzem, posmaruj za pomocą pędzla oliwą z oliwek (dzięki temu tłuszcz rozłoży się równo i bakłażan nie będzie nim przesiąknięty). Bakłażana grilluj na patelni grillowej po ok. 10 minut z każdej strony, lub do momentu, aż lekko zbrązowieje i pojawią się na nim charakterystyczne ciemne paski. Cebulę pokrój w drobną kostkę. Czosnek obierz i posiekaj. Papryczkę chili oczyść z nasion i pokrój drobno. Na patelni rozgrzej 3 łyżki oliwy z oliwek, dodaj cebulę, czosnek i papryczkę. Smaż na średnim ogniu do momentu, aż warzywa się zeszklą. Następnie odsuń cebulę i czosnek na boki i zrób miejsce na środku patelni, dodaj koncentrat pomidorowy i smaż przez ok. 2 minuty. Następnie wymieszaj warzywa z koncentratem. Pomidory pokrój w kostkę, dodaj do cebuli i czosnku. Dodaj bakłażana. Dopraw solą, pieprzem i cukrem brązowym (do smaku). Smaż na średnim ogniu przez ok. 10 minut.

Rozgrzej piekarnik do 190 stopni. Warzywa przełóż do naczynia żaroodpornego, na wierzchu ułóż plastry oscypka. Piecz do momentu, aż ser zacznie się topić. Wyjmij z piekarnika, posyp świeżą bazylią. Podawaj gorące!

10 cze 2019

Focaccia z rozmarynem i solą morską




Przepis, który znajdziecie poniżej, to rzecz prosta i podstawowa. Być może powiecie nawet, że nudna. Już się tłumaczę. Otóż od dawna wyznaję zasadę, że zanim pozwolę sobie popłynąć w kuchni, staram się jak najlepiej poznać podstawy. Jestem zdania, że w gotowaniu istotny jest nie tylko polot i wyobraźnia, ale także (a może przede wszystkim) dobra baza.

Focaccia, bo o niej dzisiaj mowa, to rodzaj włoskiego pieczywa. Ciasto przygotowuje się w zasadzie tak, jak to na pizzę. Ten nieskomplikowany wypiek jest gotowy w zaledwie dwie godziny i zawsze robi furorę. Focaccię podaję najczęściej jako przekąskę na początek imprezy - jeszcze ciepłą, z chrupiącą skórką i pachnącą rozmarynem. Chlebek za każdym razem znika do ostatniego okruszka.

Składniki:
- 500 g mąki na pizzę
- 320 ml ciepłej wody
- 20 g świeżych drożdży
- 1 łyżka cukru
- 40 ml oliwy z oliwek
- 1 łyżeczka soli
- 1-2 łyżki soli morskiej (do posypania)
- gałązka świeżego rozmarynu

W pierwszej kolejności przygotuj rozczyn z drożdży. Drożdże pokrusz do miseczki. Dodaj cukier i mieszaj do uzyskania płynnej konsystencji. Następnie dodaj 2 łyżki mąki i wymieszaj dokładnie. Do drożdży wlej 150 ml ciepłej wody, wymieszaj całość dokładnie. Miskę przykryj czystą ściereczką i pozostaw w ciepłym miejscu na ok. 15 minut.

Przesiej mąkę do dużej miski. Dodaj sól i wymieszaj. Następnie dodaj gotowy rozczyn, wlej pozostałą wodę i oliwę, wymieszaj składniki drewnianą łyżką. Ciasto przełóż na oprószoną mąką płaską powierzchnię i zagniataj przez ok. 10 minut (wyrobione ciasto powinno być gładkie i elastyczne). Następnie rozwałkuj je i przełóż do formy do pieczenia (ok. 20 cm x 30 cm) wysmarowanej oliwą z oliwek lub wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryj czystą ściereczką i odłóż do wyrośnięcia na ok. 40 minut. Następnie zrób w cieście wgłębienia kciukiem i odstaw jeszcze na 10 minut. Posyp solą morską i wetknij igiełki rozmarynu. Ciasto piecz w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez ok. 40 minut. Focaccię lekko przestudź na kratce i podawaj jeszcze ciepłą. Smacznego!