STRONA GŁÓWNA

2 maj 2014

Zielone szparagi zapiekane na ziemniaczanym puree



Maj jest cudownym miesiącem. Z wielu powodów. Jednym z nich jest z pewnością sezon na szparagi. Bardzo krótki i pewnie dlatego tak wyczekiwany. Zanim się zacznie, układam sobie w głowie listę szparagowych dań do przygotowania. Najważniejsze to dobry plan. Nie ma co tracić czasu na wymyślanie, gdy sezon w pełni. Trwa tylko chwilę, więc kiedy się zacznie, należy się skupić jedynie na wykonaniu i konsumpcji.

Swoją drogą to dziwna sprawa, jak bardzo przez lata zmieniają się skojarzenia. Dzisiaj na hasło "szparagi" cieknie mi ślinka, a przed oczami przewijają mi się same smakowite obrazy. Kiedyś moje myśli kierowały się w zupełnie inną stronę. Wyobrażałam sobie ogród z kilkoma grządkami szparagowych pędów obsypanych drobnymi kwiatuszkami (widzieliście kiedyś szparagi w czasie kwitnienia?) i dzieciaki beztrosko biegające wśród tych gęstych pióropuszy z zielonymi bukietami w dłoniach. Nie są to moje osobiste wspomnienia. To tylko moje wyobrażenia na temat wspomnień z dzieciństwa mojej mamy, która historie z wakacji spędzanych co roku na wiejskiej plebanii (na zaproszenie cioci, siostry mamy mojej babci, która pracowała tam jako gospodyni) opowiadała mi chyba milion razy . Nie wiem, jak to możliwe, ale te moje wyobrażenia są dość precyzyjne i wyraźne. Może dlatego, że znam tę okolicę. Że też robiłam makowe panienki na tamtej łące i chodziłam boso w pobliskim strumyku. I na koniec dnia wszystko mi się pomieszało, to znaczy moje wspomnienia ze wspomnieniami mojej mamy. Ale wracając do tematu. Był ogród, były szparagi. Dzieciaki urządzały wśród drobnych szparagowych kwiatów udawane ceremonie zaślubin. Bo strzępiaste, zielone wachlarze idealnie komponowały się ze sztucznymi welonami z serwetek i wspaniale wyglądały jako staromodne bukiety ślubne. Oczami wyobraźni widzę więc małego Uncle P. nucącego marsz weselny i moją mamę, pannę młodą, dostojnie kroczącą z wielkim szparagowym bukietem w dłoniach. Obraz bardziej romantyczny, niż apetyczny...



Schodząc na ziemię... Skoro już pojawia się temat szparagów, musi być jednak też trochę apetycznie. Poniżej zamieszczam więc prosty przepis na zapiekane szparagi. Na puree ziemniaczanym, z dodatkiem krewetek. Jeśli nie przepadacie za krewetkami, zachęcam do modyfikowania przepisu - podobną wersję dania można przygotować np. z rybą.

Składniki (2 porcje):

  • 8 zielonych szparagów
  • 250 g krewetek tygrysich
  • 2 ząbki czosnku
  • ok. 3 łyżki soku z cytryny (w tym 2 do marynaty na krewetki)
  • 400 g ziemniaków
  • 3 łyżki masła
  • 150 ml śmietanki kremówki
  • 3 łyżki gęstej śmietany
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • 2 łyżki startego parmezanu
  • oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia
  • sól i pieprz/li>

Przygotowania:

Rozmrożone krewetki obierz z pancerzy, odetnij głowy (pozostaw ogonki). Następnie każdą krewetkę natnij wzdłuż wypukłej strony i wyciągnij jelito. Krewetki wymyj i osusz. Przełóż do miski, dodaj czosnek (obrany i pokrojony w cienkie plasterki), 2 łyżki soku z cytryny i ok. 4 łyżki oliwy z oliwek. Dopraw solą i pieprzem. Wymieszaj krewetki i składniki marynaty. Odstaw na ok. 1 godzinę.

Ziemniaki obierz, pokrój na spore kawałki i gotuj w lekko osolonej wodzie do momentu, aż będą miękkie (ok. 20-25 minut). Następnie, póki jeszcze są gorące, przeciśnij je przez praskę, dodaj masło i śmietankę kremówkę. Mieszaj do momentu, aż składniki się połączą i powstanie gładka masa. Puree przełóż do naczynia żaroodpornego.





Szparagi wymyj, odetnij zdrewniałe końcówki. W garnku zagotuj wodę. Szparagi wrzuć na chwilę do wrzątku, odcedź. Gęstą śmietanę wymieszaj z 1 łyżką soku z cytryny, dopraw solą i pieprzem. Szparagi ułóż na puree ziemniaczanym, zalej je częściowo przygotowaną wcześniej śmietaną (jak na zdjęciu powyżej). Obok ułóż krewetki. Ziemniaki i krewetki posyp startym parmezanem. Zapiekankę piecz w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez ok. 15-20 minut (lub do momentu, kiedy krewetki staną się różowe i danie lekko się zrumieni) - pod koniec pieczenia włącz opcję grill, aby danie ładniej się zrumieniło. Gotową zapiekankę posyp posiekaną natką.

3 komentarze:

  1. Smacznie i pięknie :) Widzę cudną starą formę,tacę? Pozdrawiam,Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) To moja ulubiona taca, coś się ostatnio do mnie przyczepiła...

    OdpowiedzUsuń