Lekka sałatka z kurczakiem i mango
Dzisiaj będzie lekko. Lekko i zielono. Sałatka to idealny wybór na poświąteczny obiad. Dzisiejsza propozycja to mieszana sałata z piersią z kurczaka, z dodatkiem mango i awokado - trochę słodkie, trochę ostre.
Składniki:
- 2 piersi z kurczaka
- 120g mieszanej sałaty
- 1 awokado
- 1/2 mango
- świeża papryczka chilli (ilość wedle uznania)
- ząbek czosnku
- dwie łyżki posiekanego szczypiorku (lub: w mojej wersji dodałam nieposiekany - według mnie tak wygląda bardzo efektownie)
- 2 łyżeczki cukru trzcinowego
- sok z połowy limonki
- oliwa z oliwek
- sól i pieprz (do smaku)
Przygotowania:
Czosnek i papryczkę chilli posiekaj drobno. Piersi z kurczaka wypłucz, przełóż do miski. Dodaj posiekany czosnek, papryczkę chilli oraz sok z limonki (ok. 2 łyżki). Skrop oliwą, oprósz solą i pieprzem. Odłóż kurczaka na ok. 30 minut.
Sałatę wypłucz i osusz, porwij na kawałki i przełóż do miski. Obierz awokado i pokrój w plastry, dodaj do sałaty i lekko skrop sokiem z limonki. Delikatnie oprósz sałatę solą.
Mango obierz i pokrój w paski (o grubości ok. 1cm).
Na patelni rozgrzej 2-3 łyżki oliwy z oliwek. Smaż piersi z kurczaka (wraz z marynatą) po ok. 5-7 minut z każdej strony. Następnie dodaj mango, cukier trzcinowy i smaż jeszcze przez kilka minut.
Kurczaka i mango przełóż na sałatę, skrop sosem z patelni, posyp posiekanym szczypiorkiem (tak, jak wspomniałam powyżej, tym razem nie siekałam szczypiorku - w całości pięknie przyozdobił danie).
Sałatkę można podać z klasyczną quesadillą (tortilla plus ser). Moja G. powiedziała "to jest najlepsza sałatką, jaką kiedykolwiek jadłam!". Faktycznie, jest pyszna!
A po Świętach... wszystko powoli zaczyna wracać do starego rytmu. Mały I. odłożył prezenty-zabawki na półkę i znowu przeprosił się ze swoim starym przyjacielem - odkurzaczem (zabawką nr 1). Godziny upływają nam na błogim leniuchowaniu. Nareszcie mamy czas na nadrabianie zaległości - książkowych, filmowych i towarzyskich. Przy okazji, polecam "Exit through the gift shop" - dla wszystkich wielbicieli street artu i Banksy'ego. Niby morał przesadnie oczywisty, ale jednak... warto chociażby ze względu na to, co dzieje się na drugim planie.