STRONA GŁÓWNA
27 wrz 2019
Najlepsza zupa krewetkowa
Dzisiejszy wpis będzie trochę inny niż dotychczasowe. Mimo, że nie jest to blog podróżniczy, chciałam podzielić się z Wami wspomnieniami z pewnego wyjazdu. Kulinarnymi wspomnieniami. Poszukiwanie nowych smaków jest stałym elementem każdej naszej podróży. Z większości wracam z nowymi książkami kucharskimi i głową pełną świeżych pomysłów na dania.
Pod koniec sierpnia wybraliśmy się na Islandię. Nie będę tu opisywać, jak piękny i zupełnie inny od wszystkiego, co do tej pory widziałam, jest tamtejszy krajobraz. A można by oczywiście pisać o tym długo i barwnie (poniżej znajdziecie kilka zdjęć z naszej podróży, które niestety tylko w niewielkim stopniu oddają urok tego kraju). Dzisiaj opowiem Wam za to o moich doświadczeniach z islandzką kuchnią, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo prosta i ograniczona ilością dostępnych składników, jednak po bliższym poznaniu zaskakuje ciekawymi smakami.
Lecąc na Islandię nie spodziewałam się wiele po tamtejszym jedzeniu. Słyszałam oczywiście historie o tradycyjnych islandzkich potrawach, jak gotowany barani łeb, czy zgniły rekin, które zapowiadają się tyleż intrygująco, co odstraszająco. Po tygodniu spędzonym na Islandii, z ulgą stwierdziłam, że na co dzień menu przeciętnego Islandczyka ma niewiele wspólnego z tymi ekstrawagancjami. Głównymi składnikami islandzkiej diety są ryby, owoce morza i baranina. Częściowo, przyrządzane w sposób tradycyjny, jak na przykład suszona ryba, która przypomina rybne chipsy. Jednak nie tylko. Podczas wyjazdu mieliśmy okazję próbować dań bazujących na tradycyjnych składnikach, za to przygotowanych w bardzo nowoczesny i wyrafinowany sposób. A. zachwycał się baraniną, a ja zakochałam się w kremie z homara. Jeśli chodzi o zupy, które na Islandii stanowią ważny element menu, do tradycyjnych należą ta z baraniny, rybna czy wspomniana z homara. Jednym z ciekawszych islandzkich wspomnień kulinarnych był obiad w pewnej restauracji na południu kraju, której menu bazowało tylko i wyłącznie na langustynkach. Tam jadłam najlepszą zupę z langustynek, której niestety nigdy nie będę w stanie odtworzyć w domu, gdyż jej wyjątkowy smak był zasługą wspaniałych, świeżych owoców morza wyłowionych tego samego dnia przez lokalnych rybaków. Drugie danie, czyli langustynki podawane w maślanym sosie też były obłędne - świeży składnik nie wymaga szczególnych zabiegów aby zachwycać.
O ile ryby i baranina to składniki, które w wyspiarskiej kuchni jakoś szczególnie nie zaskakują, szokujące było dla mnie odkrycie, że obecnie, prawdziwą narodową potrawą Islandczyków jest pylsur, czyli islandzki hot-dog. Z radością tę nowinę przyjęły moje dzieci, które przez cały tydzień z zapałem wcinały islandzkie hot-dogi. Pylsur to oczywiście niekwestionowany król islandzkiego street foodu, jednak uliczne jedzenie na Islandii ma do zaoferowania o wiele więcej. Moim wyborem numer jeden były grillowane szaszłyki z ryb i owoców morza oraz kremowa zupa z langustynek lub homara (tak, zupę sprzedaje się w budkach na ulicy i zajada z papierowego kubka).
Po powrocie do Polski zupa z langustynek śniła mi się po nocach. Niestety, dostać w Polsce langustynki takiej jakości jak na Islandii jest rzeczą niemożliwą. Postanowiłam więc przygotować podobną zupę, lecz z wykorzystaniem dużo łatwiej dostępnych u nas krewetek. Ok, przyznaję, że to nie to samo. Ale moja wersja inspirowana kuchnią islandzką też jest pyszna. Jeśli lubicie krewetki, spróbujcie koniecznie.
Składniki:
- 500 g krewetek w skorupkach
- 800 ml bulionu rybnego (ewentualnie warzywnego - jeśli wolimy mniej rybny smak)
- 180 ml białego wytrawnego wina
- 1 cebula
- 3 ząbki czosnku
- 2 szalotki
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego
- 1 łyżeczka papryki w proszku
- 1 łyżeczka przyprawy curry
- 2 łyżki sosu sojowego
- 3 łyżki masła
- 250 ml śmietanki kremówki
- 1-2 łyżki soku z cytryny (do smaku)
- 1 łyżka cukru brązowego
- 2 łyżki mąki
- oliwa z oliwek
- sól i pieprz
Krewetki obierz ze skorupek. Cebulę pokrój w kostkę. W garnku o grubym dnie rozgrzej 4 łyżki oliwy z oliwek. Dodaj skorupki z krewetek oraz cebulę. Smaż, mieszając od czasu do czasu, przez około 2 minuty. Następnie dodaj bulion rybny i gotuj całość na małym ogniu przez ok. 40 minut. Odcedź wywar przez sito, przelej do średniej wielkości garnka.
Szalotkę pokrój w kostkę, czosnek pokrój w plasterki. Na patelni rozgrzej 4 łyżki masła i 2 łyżki oliwy z oliwek. Dodaj szalotkę, czosnek, paprykę w proszku i przyprawę curry. Mieszaj i smaż na średnim ogniu do momentu, aż warzywa zmiękną, tj. ok. 3-4 minuty. Dodaj koncentrat pomidorowy, wymieszaj całość i smaż jeszcze przez minutę, następnie dodaj wino i gotuj przez kolejne 5 minut. Cebulę i czosnek wraz z sosem ze smażenia dodaj do wywaru ze skorupek z krewetek. Gotuj przez kolejne 20 minut. Blenderem zmiksuj całość do uzyskania gładkiej konsystencji. Następnie dodaj obrane krewetki i gotuj całość jeszcze przez ok. 10 minut. Dodaj sos sojowy. Dopraw zupę sokiem z cytryny, brązowym cukrem, i ewentualnie solą i pieprzem (do smaku). Odlej do kubka kilka łyżek zupy, dodaj dwie łyżki mąki i wymieszaj dokładnie, a następnie zapraw zupę. Zdejmij garnek z palnika. Dodaj śmietankę, wymieszaj. Zupę podawaj posypaną odrobiną natki lub posiekanego szczypiorku. Smacznego!
Wracając do zdjęć z wyjazdu, przypomina mi się chłodne islandzkie powietrze. Na samą myśl założyłabym sweter i wzięła do ręki miskę kremowej, rozgrzewającej zupy. U nas powoli coraz zimniej, więc dzisiejszy przepis będzie jak znalazł na najbliższe miesiące.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz